środa, 30 maja 2012

Droga Olu! :*
Dziękuję za komentarz dotyczący mojego bloga, to co napisałaś oznacza że mój blog spełnia jakąś funkcję. Nie jest tylko pisaniem ot tak aby wyrzucić z siebie emocje. Służy ludziom. Ktoś kiedyś powiedział,że jestem pesymistką.Po przeczytaniu kilku postów. NIE! JA JESTEM REALISTKĄ. to że piszę czasem o negatywnych rzeczach o smutku, żalu czy samotności, nie znaczy że pesymistycznie podchodzę do świata. Po prostu w dzień chodzę uśmiechnięta.. spotykam się z ludźmi i cieszę się z tego, staram się nie narzekać nie okazywać smutku. Bo szkoda na to czasu. Ale jednak gdzieś on w środku jest.. i blog jest formą wyrzucenia tego z siebie. Blog i tylko Bbog. Bo szkoda obarczać ludzi swoimi problemami. Przez bloga wygaduję się całemu światu.. I to jest jeszcze lepsze niż pójść i komuś jednemu truć jak mi jest źle. Odkąd straciłam rodzinę wielu przyjaciół wielu bliskich ludzi (świadomie i nieświadomie) odtąd cenię każdą osobę która pojawia się w moim życiu, a jeśli po czasie staje się bliższym znajomym a potem przyjacielem- robię wszystko aby jej nie stracić. Wolę mieć mało przyjaciół i bliskich osób ale cenniejszych, niż wielu i fałszywych i tylko na chwilę. Piszę na blogu wtedy kiedy potrzebuję.. Dlatego nie dodaję postów codziennie. To jest jak z malowaniem. Jeśli mam wenę.. jeśli wpadnie mi jakiś pomysł biorę farby i maluję. Tak samo z pisaniem. Piszę wtedy kiedy wpadnie mi jakaś myśl, refleksja czy wniosek z zaistniałych sytuacji życiowych. Często zajmuję się analizowaniem sytuacji które pojawiły się w moim życiu. I wiem że wszystko co dzieje się w moim życiu i to kogo spotykam nie jest przypadkowe. Wszystko układa się w jedną całość. Nawet jeśli są to rzeczy negatywne. Łatwiej mi w ten sposób to przyjąć. Nie buntuje się. Fakt, ostatnio życie nie oszczędza mi tyłka i wali jak tylko może. Ale wierzę, że w końcu wszystko się odwróci i szczęście zawita z wielkim impetem w moim życiu. Także Olu polecam w dalszym ciągu czytanie mojego bloga, bo może, a nóż opiszę kiedyś właśnie to szczęście.:)
POZDRAWIAM CIEBIE I CZYTELNIKÓW MOJEGO BLOGA I RÓWNIEŻ ZACHĘCAM DO KOMENTOWANIA:)

poniedziałek, 28 maja 2012

Tolerancja (akryl)
Wyzwanie (akryl)
Rozstanie (akryl)
Mak (akryl)



Dawno mnie tu nie było... poświęcałam dużo czasu na malowanie i rozwój duchowo-umysłowy.  "Spłodziłam" 4 obrazy na zamówienie do gabinetu psychoterapii i jeden na prezent na 60-ciolecie
Pierwsze trzy są to obrazy które już malowałam.. jako poglądówki do swojego portfolio. Te są namalowane na podobraziu.. Im więcej zleceń tym większa satysfakcja z tego co robię.

wtorek, 22 maja 2012

Gu­bimy się, każdy się gu­bi. A kiedy już znaj­du­jemy drogę, wy­biera­my zaw­szę na skróty by iść nią jak naj­na­tural­niej. A może by tak sku­sić się na tą wer­sje hard i po­kazać światu że życie to coś więcej niż naturalność. 

środa, 16 maja 2012

Ludzie to oszuści!!
Otwierasz się, jaki jesteś pokazujesz
Swoją radość i szczęscie na twarzy malujesz
I.. raptem kłamstwem w twarz dostajesz.
Nadzieja umiera i sam zostajesz
Nie rozumiem ludzi
Nie rozumiem postępowania
Moje serce tylko się łudzi
Znowu serce do poskładania!!!

Przyszła dzi­siaj zno­wu
przy­lep­na i sucha...
ja się jej po­dobam
we wszys­tkim mnie słucha
mówi, że mnie kocha,
wszys­tko to­leru­je…
i ścis­ka
tak moc­no,
że aż tchu bra­kuje
nachal­na,
bez­czel­na…
w łóżko się pa­kuje
nie da zmrużyć oka, ciągle mo­les­tu­je…
a gdy do niej mówię, że wolę fa­ceta
bez­czel­nie mi mówi - że met­ry­ka nie ta
…………
zniewa­la mój umysł
mie­sza myśli mo­je
nie chce mnie zos­ta­wić
a ja się jej boję…

ty­lu ludzi dręczy, zamęcza zdradzo­nych,
tych co się puści­li i tych opuszczo­nych
wie­cznych ka­walerów i pra­coho­lików
nig­dzie ich nie wi­dać, choć jest ich bez li­ku
choć wszys­cy ska­zani – do­dają ko­lorów…

Ktoś chce ze mną za­bić – Sa­mot­ność „z wy­boru” ?
Mówią jestem dzieckiem szczęścia
to co chciałam teraz mam
niby wszystko jest jak trzeba
ale czuje czegoś brak
mamo, tato mądrej rady
tak jak teraz potrzebuję
ale zdana dziś na siebie
muszę zdecydować sama
w życiu jakoś sobie radzę
i przyjaciół tylu mam
lecz przychodzą takie chwile
gdy się czuje całkiem sama
i bezradna wobec tego
co za chwile mnie dopadnie
mamo tato mądrej rady
 szukam lecz nie znajdę jej
Dzisiaj jestem pewna siebie
odpowiedzi dobrze znam
Wszyscy mówią jesteś silna
chciałabym wierzyć że tak jest
ale w chwilach kiedy wątpię
chciałabym kilku słów pomocy
mamo tato mądrej rady
szukam lecz nie znajdę jej.



wtorek, 15 maja 2012

W życiu nic nie jest przypadkowe. Każdy goni za czymś. Jedni za pieniądzem, inni za szczęściem. Szczęście.. no właśnie. To pojęcie względne. Dla każdego szczęście jest czymś innym. Jaka jest recepta na szczęście czy ktoś ją zna..?


 Gdzie jesteś? dlaczego nie przychodzisz?
Dlaczego szczujesz? I odchodzisz?
Bądź tu przy mnie, nie odchodź!
Zostaw drzwi nie wychodź!
Zostaw drzwi mojego serca!
zamknij je, zostań !
bądź...nie odchodź...!

niedziela, 13 maja 2012

Próbując odnaleźć szczęście, chyba je odganiam bo ciągle niepowodzenia witają i całują mnie na przywitanie. A ciągłe niepowodzenia demotywują do dalszego działania. Motywacjo przyjdź daj znak!!!

sobota, 12 maja 2012

Ma­wiają: '' Wy­jedź, od­pocznij, zmień śro­dowis­ko - a za­pom­nisz o prob­le­mach ''
....
Zgadzam się z tą tezą w stu pro­cen­tach... Tyl­ko dlacze­go nikt mnie nie up­rzedził, że później­szy powrót do rzeczy­wis­tości od­czu­wa się ze zdwo­joną siłą? 

Czasem mam przepotężną ochotę wyjechać zostawić to wszystko i nie obracając się za siebie wyjechać... tylko co to da???

piątek, 11 maja 2012

Często gonimy za chwilami które nas mają uszczęśliwiać a kiedy ta chwila nastanie często myślimy o czymś innym czy chcemy czegoś więcej zamiast zatrzymać się w danej chwili i cieszyć z tego że ona przyszła.. Może to błahe ale kocham płynąć po powierzchni jeziora w nieznane.. aż sił mi braknie ale przy tym spokojnie oddychając zamykając oczy cieszyć się słońcem i rozkoszować się zapachem wiatru i jeziora który jest tak specyficzny. zapach ten kojarzy mi się z dzieciństwem.. ubóstwiam go.. nastraja mnie pozytywnie do tego stopnia że sama uśmiecham się do siebie.. I tak dzisiaj płynąc po jeziorze wdychając ten zapach wiatru i wody wprowadziło mnie to w stan błogości.Zatrzymałam się na tej chwili bo wiedziałam że ona minie i wieczorem nie będę już tego czuła.. więc chciałam cieszyć się tą chwilą jak najdłużej myśląc o niej a nie o czymś innym potem żałując, że szybko minęło. Chwile są ulotne, Ale życie składa się właśnie z wielu takich chwil. Im jest ich więcej tym jesteśmy szczęśliwsi. Uszczęśliwiajmy siebie i innych.

http://www.youtube.com/watch?v=pohQOPmPaK4

czwartek, 10 maja 2012

"Spon­ta­niczne ges­ty są ty­mi naj­piękniej­szy­mi,bo nie ma w nich żad­nych oczekiwań. "
Pomagając innym pomagamy sobie. Udowadniamy że nie jesteśmy egoistami to po pierwsze a po drugie pomaganie potrzebującym, z pewnością oznacza czynienie dobra, które prędzej czy później do nas wróci. jestem przekonana, że osoba, której pomogliśmy, na pewno się nam w jakiś sposób odwdzięczy. Najlepiej potwierdzą ten argument słowa wypowiedziane przez Jana Pawła II: "Nigdy nie jest tak, żeby człowiek, czyniąc dobrze drugiemu, tylko sam był dobroczyńcą. Jest równocześnie obdarowywany tym, co ten drugi przyjmuje z miłością". Jednakże, starajmy się pomagać bezinteresownie, nie licząc na jakąś nagrodę, bo najpiękniejszą nagrodą jest zwykłe "dziękuję".
  

środa, 9 maja 2012

"Zachód słońca" ( akryl)
Ból sam w sobie nie jest złem, które trzeba omijać lub zwalczać za wszelką cenę. Ból jest raczej nauczycielem, od którego można się wiele nauczyć.
Oznajmia, że coś trzeba zmienić, czegoś zaprzestać lub coś rozpocząć, porzucić dawny sposób myślenia i od nowa zacząć inaczej. Gdy odrzucimy jego naukę, w zamian pozostaje tylko jedna z dróg ucieczki, czyli któryś z nałogów. To tak jakbyśmy mówili: nie chcę słuchać, nie chcę się uczyć, nie chcę się zmieniać. Zakładam , że istota ludzka będzie tym szczęśliwsza, im bardziej uwierzy i doceni siebie. Było by cudownie, gdybyśmy w tej sprawie mogli podjąć ostateczną i niepodważalną decyzję. Taka pewność siebie uwolniłaby nas od tych wszystkich pasożytniczych uczuć. Jest to jednak nie możliwe. Nie potrafimy tego uczynić sami. Ja potrzebuję twojej miłości a ty potrzebujesz mojej. Muszę widzieć odbicie własnej wartości i piękna w twoich oczach, w  brzmieniu twego głosu, w dotyku dłoni. A i ty potrzebujesz widoku swojej wartości, odbijającej się we mnie. Razem mamy szansę, lecz samotni i z osobna skazani jesteśmy na klęskę.
Człowiek bez poczucia własnej wartości odczuwa tylko ból, który rani nieprzerwanie przez 24 godziny na dobę. Wiadomo że uśmierzyć można jedynie taki ból, który sam kiedyś się skończy, jak ból głowy czy oparzenie dłoni. W końcu sam przejdzie. Lecz jak uśmierzyć ból pustki, ból z samego wnętrza naszej istoty i egzystencji? Kiedy on przeminie?
Dalszą komplikacją tego najbardziej podstawowego ze wszystkich ludzkich problemów jest fakt, że miłości doznawanej od innych osób nie możemy sobie nagromadzić, niczym pieniędzy w banku.
Poczucie własnej wartości narasta i opada. Nie możemy sięgnąć do wczorajszych źródeł otuchy i czerpać z nich do końca życia. Ze strony innych ludzi musi istnieć stały dopływ ponawianych zapewnień o tym, że jesteśmy kochani. Gdy znajdziemy się bez miłości i bez znajomości własnej wartości zaczynamy odczuwać w sobie pustkę. To boli, nawet bardzo. Jesteśmy świadomi swoich zranień, ale ból, w przeciwieństwie do wielu innych, nie informuje co z nim dalej zrobić. Po dotknięciu czegoś gorącego, ból każe cofnąć rękę. Lecz ból nienawiści do siebie i własnej jałowości jest bardziej rozległy trudny do zrozumienia i wytłumaczenia. Bólu tego nie wyjaśnią żadne instrukcje. W tej sytuacji szukamy ulgi w rozrywce, na imprezach dyskotekach, nałogach czy też zatapiając się w swojej pracy wchodząc w nurt pracoholizmu. Rozrywka przynosi ulgę tylko na chwilę. Jest tylko próbą pozbycia się bólu. Nieskuteczną....

wtorek, 8 maja 2012

Po raz ko­lej­ny zos­tałam sam na sam z myślami...
Noc ubar­wia je jeszcze bar­dziej niż za dnia, na­dając im wielok­rotnie większą siłę rażenia...
Wspom­nienia nie dają szan­sy prze­bić się marze­niom, a marze­nia nie poz­wa­lają za­witać teraźniejszości...
Kiedyś ktoś mądry po­wie­dział '' car­pe diem'' -chwy­taj dzień, żyj chwilą... I tak też czy­nię ja i większość społeczeństwa.*

* z jedną drobną luką... żyje­my MI­NIONY­MI chwilami....

poniedziałek, 7 maja 2012

Taksówkarz z Nowego Jorku napisał:

Przyjechałem pod adres do klienta, i zatrąbiłem.
Po odczekaniu kilku minut, zatrąbiłem ponownie.
To miał być mój ostatni kurs tego wieczoru i pomyślałem że wrócę do „bazy”,
ale zamiast tego zaparkowałem samochód, podszedłem do drzwi i zapukałem.
„Minutkę!”, odpowiedział wątły, starszy głos.
Usłyszałem odgłos tak jakby coś było ciągnięte po podłodze...

Po długiej przerwie, otworzyły się drzwi.
Stała przede mną niska , na oko dziewięćdziesięcioletnia kobieta.
Miała na sobie kolorową sukienkę i kapelusz z dopiętym welonem;
wyglądała jak ktoś z filmu z lat czterdziestych.

U Jej boku była mała nylonowa walizka.
Mieszkanie wyglądało tak, jakby nikt nie mieszkał w nim od lat.
Wszystkie meble przykryte były płachtami materiału.

Nie było zegarów na ścianach, żadnych bibelotów ani naczyń na blacie.
W rogu stało kartonowe pudło wypełnione zdjęciami i szkłem.

„Czy mógłby Pan zanieść moją torbę do samochodu?”, zapytała.
Zabrałem walizkę do auta, po czym wróciłem aby pomóc kobiecie.

Wzięła mnie za rękę i szliśmy powoli w stronę krawężnika.

Trzymała mnie za ramię, dziękując mi za życzliwość.
„To nic”, powiedziałem,
„Staram się traktować moich pasażerów w sposób,
w jaki chciałbym aby traktowano moją mamę.”

„Och, jesteś takim dobrym chłopcem” , odrzekła.
Kiedy wsiedliśmy do samochodu, dała mi adres, a potem zapytała:
„Czy mógłbyś pojechać przez centrum miasta?”

„To nie jest najkrótsza droga”, odpowiedziałem szybko, włączając licznik opłaty.

„Och, nie mam nic przeciwko temu”, powiedziała.
„Nie spieszę się. Jestem w drodze do hospicjum...”

Spojrzałem w lusterko.
Jej oczy lśniły. „Nie mam już nikogo z rodziny”,
mówiła łagodnym głosem.
„Lekarz mówi, że nie zostało mi zbyt wiele...”

Wyłączyłem licznik... „Którędy chce Pani jechać?”

Przez następne dwie godziny jeździliśmy po mieście.
Pokazała mi budynek, gdzie kiedyś pracowała jako operator windy.

Jechaliśmy przez okolicę, w której żyła z mężem jako nowożeńcy.
Poprosiła bym zatrzymał się przed magazynem meblowym
który był niegdyś salą balową, gdzie chodziła tańczyć jako młoda dziewczyna.

Czasami prosiła bym zwolnić przy danym budynku lub skrzyżowaniu,
i siedziała wpatrując się w ciemność, bez słowa.

Gdy pierwsze promienie Słońca zaczęły pojawiać się nad horyzontem,
powiedziała nagle
„Jestem zmęczona. Jedźmy już proszę”.
Jechaliśmy w milczeniu pod wskazany adres.
Był to był niski budynek z podjazdem,
tak typowy dla domów opieki.

Dwaj sanitariusze wyszli na zewnątrz gdy tylko zatrzymałem się na podjeździe. Musieli się jej spodziewać. Byli uprzejmi i troskliwi..

Otworzyłem bagażnik i zaniosłem małą walizeczkę kobiety do drzwi.
Ona sama została już usadzona na wózku inwalidzkim.

„Ile jestem panu winna?” Spytała, sięgając do torebki.

„Nic”, powiedziałem.

„Trzeba zarabiać na życie”, zaoponowała.

„Są inni pasażerowie”, odpowiedziałem.

I nie zastanawiając się kompletnie nad tym co robię,
pochyliłem się i przytuliłem Ją. Objęła mnie mocno.

„Dałeś staruszce małą chwilę radości”, powiedziała. „Dziękuję”.

Uścisnąłem jej dłoń, a następnie wyszedłem w półmrok poranka...
Za mną zamknęły się drzwi ~ był to dźwięk zamykanego Życia...

Tego ranka nie zabierałem już żadnych pasażerów.
Jeździłem bez celu, zagubiony w myślach.
Co jeśli do kobiety wysłany zostałby nieuprzejmy kierowca,
lub niecierpliwy aby zakończyć jego zmianę?
Co gdybym nie podszedł do drzwi, lub zatrąbił tylko raz, a następnie odjechał?

Myśląc o tym teraz, nie sądzę, abym zrobił coś ważniejszego w całym swoim życiu.

Jesteśmy uzależnieni od poszukiwania emocjonujących zdarzeń i pięknych chwil, którymi staramy się wypełnić nasze życia.

Tymczasem Piękne Chwile mogą przydarzyć się nam zupełnie nieoczekiwanie, opakowane w to, co inni mogą nazwać rutyną.
Nie przegapmy ich...

wtorek, 1 maja 2012

Jeżeli zostaliśmy stworzeni tak, aby w pełni korzystać ż życia, to dlaczego tak często ograniczamy się jedynie do czynienia "zła najmniejszego z możliwych"? To oczywiste, ze w naszym życiu brakuje czegoś, co byłoby niezbędne dla zrealizowania tej pełni życia, a może tego nie dostrzegamy i nie wykorzystujemy. Jakby coś nie tak się potoczyło. Albo gdzieś na drodze zgasło światełko.
W swoim wierszu, zatytułowanym "Zepsuta maszyna", Andre Auw opisał swoją reakcję na widok matki, próbującej wyjaśnić czteroletniemu chłopcu, że automat z cukierkami nie potrafi mu sprzedać swojej zawartości:
Nie kupisz cukierków, synku
Maszyna jest zepsuta.Spójrz,
tu wisi wywieszka.
Lecz on nie rozumiał. Miał przecież
chęć i miał pieniądze, a mógł
oglądać cukierki tylko przez szybkę.
Bo jednak coś, gdzieś, jakoś
było zepsute, nie mógł otrzymać
swoich cukierków.
Chłopiec odszedł ze swoją mamą, zachciało
mu się płakać.
I ja, Panie, poczułem że płaczę, płaczę
nad ludźmi, zaklętymi w zepsute
zamknięte machiny, wypełnione po brzegi
skarbami, których inni tak potrzebują
i pragną, a nigdy tego nie otrzymają,
bo tam w środku coś, gdzieś, jakoś
potoczyło się nie tak.


Wszelkie formy życia zostały wyposażone w optymalne warunki podstawowych wymagań, które przecież muszą być spełnione, aby człowiek był zdrowy, mógł rozwijać się i żyć w pełni. Jeżeli otoczenie zaspokaja te potrzeby, pełnia życia jest możliwa, a jej potencjalne bogactwa będą osiągalne. Gdy człowiek żyje w pełni, radośnie przyjmuje wszystko co z sobą niesie życie, a jego serce tętniące miłością jest objawem spełnienia jego potrzeb. Lecz jeśli stanie się odwrotnie, jeśli życie człowieka zawładną niepokoje, frustracja i złe emocje-jego potrzeby nie są właściwie zaspokojone. Być może, iż przyczyną tego jest jego własny błąd lub błąd jego najbliższych, jednaj tak czy owak- nie otrzymuje tego, czego mu potrzeba. Coś, gdzieś, jakoś w jego życiu potoczyło się inaczej. Trawiące go pragnienia zahamowały rozwój.